Dariusz Łaszyca Mail Kontakt

Post-prawda czyli promocja kłamstwa.


nawet-najgorsza-prawda-jest-lepsza


 

 

Lewacy kombinują jak mogą. Postmodernizm jako idea mająca na celu zniszczenie chrześcijańskiego świata zostaje czasowo odstawiony na niższą półkę. Wszyscy „myślący inaczej” i mający wpływ na umysły współczesnych ludzi przesuwają swoje zainteresowania w stronę emocji jako źródła kłamstwa. Nie mogąc pogodzić się z ogólnoświatowym trendem wedle którego konserwatyzm chrześcijański zaczyna zwyciężać, rzucili oni hasło „post-prawdy”. To sprytny manewr analityków oksfordzkich, którzy od 1992 roku zaczęli używać tego słowa. Post-veritate ma być swoistym substytutem klasycznej prawdy. Następuje więc oswajanie nas z tym pojęciem, by za kilka lat móc go uznać za powszechnie obowiązujące. Taki jest cel główny! Wtedy to, zgodnie z tym celem, czyli z powszechnie uznanym za prawdę kłamstwem, można będzie znaleźć sposób na sprawowanie władzy! To ponowna próba odwrócenia naszej uwagi od realnej prawdy i oszukańcze wytłumaczenie nam dlaczego idea postmodernizmu i lewackiej propagandy przegrywa. To sprytne i celowe działanie przygotowujące grunt pod walkę z konserwatyzmem i chrześcijaństwem. Mam nadzieję, że polscy filozofowie i myśliciele już to zauważyli i podejmą odpowiednie kroki w celu deprecjacji a nawet unicestwienia tego sposobu myślenia. Era post-prawdy rozpoczęła się w momencie powszechnej medialnej informacji telewizyjnej. Przeszkadza jej pluralizm medialny. Musimy więc za wszelką cenę bronić powszechności dostępu do prawdy w internecie i telewizji. Będą zakusy, by kontrolować i manipulować mediami elektronicznymi, bo są one głównym źródłem pozyskiwania informacji. Pilnujmy prawdy!

 

 

 

 

Czy może istnieć Kościół Katolicki bez pasterzy?


 

 

e805fd15bc16ed30                 Pustoszeją Kościoły Katolickie w Polsce. Tempo i rozmiar tego zjawiska przerażają wiernych. Arcypasterze zadufani i spolegliwi wierzą chyba  już tylko w Opatrzność Bożą. Czyżby następowała już powolna  „śmierć Boga” zgodnie z nietzcheańską filozofią. Pararelny sposób ujmowania świata, przez zamkniętych we własnych myślach duchownych a otwartych na wszystko co nowe wiernych, powiększa się. Kto ma rację?
Na przestrzeni długiej historii Kościoła  różnorodne kryzysy  osaczały ten rodzaj myślenia w którym Bóg jest najważniejszy. Walczono z Kościołem i wiele razy krytykowano hierarchów oraz święte magisterium. Kościół Katolicki zawsze sie bronił i podnosił z trudnych momentów. Były już czasy schizmy, oświeceniowe rozterki, walki tyranów i kataklizmy. Dzisiaj nastały nowe, postmodernistyczne czasy, w których pełen  pychy Nadczłowiek uwierzył we własne siły i myśli, że jest w stanie pokonać Boga. Mamy do czynienia z upadkiem moralnym oraz upadkiem znaczenia rodziny i roli ojca w rodzinie. Mała dzietność polskiej rodziny    zagraża egzystencji narodowej. Jak nigdy przedtem istnieje realne zagrożenie wybuchem wojny globalnej. Ostatnie lata sprzyjały polskiemu Kościołowi. Paradoksalnie w komunistycznym okresie mieliśmy przywódców religijnych na miarę oczekiwań naszego narodu. Kardynałowie August Hlond i Stefan Wyszyński byli wielkimi mężami stanu i Wielkimi Kapłanami, Przywódcami Religijnymi. Wieloletni pontyfikat  Jana Pawła II to wielka duma ze Świętego Polaka na Stolicy Apostolskiej. Mam jednak wrażenie, że ten pontyfikat  zabił w polskich biskupach wiarę w ludzi i zadusił w nich wolę do bycia przywódcami religijnymi. Dlaczego tak się dzieje!? Polska znalazła sie w trudnej chwili. Polscy biskupi stali się poprawni politycznie, ale nie są poprawni w dążeniu do pozyskiwania prawdy. Mam wrażenie, że odejście od nauki Akwinaty w polskich seminariach duchownych i uwierzenie, że platoński idealizm pozwoli pełniej zrozumieć świat, skutkuje błędami w wychowaniu i skłonia Arcypasterzy do innej pedagogiki. Zagrożenie, które było realne pod koniec XIX wieku zostało odsunięte za pomocą encykliki „Aeterni Patris” Leona XIII. Powrót do myśli św. Tomasza odbudował świat myśli chrześcijańskiej. W dzisiejszych czasach potrzeba nam mocnego przywódcy religijnego. Nie jestem pewien czy argentyński Franciszek podoła wyzwaniom? Jego spojrzenie na Kościół Katolicki oczami „biednego” papieża nie jest chyba receptą na chorobę, na która chorujemy my wszyscy – chrześcijanie. Polska choroba jest specyficzna. Omotani jesteśmy  fałszywymi wizjami i nie umiemy już myśleć realnie w poszukiwaniu dobra w prawdzie. Ostanie wydarzenia polityczne w kraju napawają niepokojem. Jak długo polscy biskupi będą milczeć? Polityka jest częścią naszego życia. Politycy są również  zagubieni. Potrzeba z taktem, ale mocno i z wiarą, pokazać polskim katolikom kierunek i drogę. Zagubieni i opuszczeni zostaniemy zagryzieni przez stada wilków i szakali! Módlmy sie o mądrych przywódców religijnych w polskim Kościele Katolickim, bo jak na razie ich nie ma.  Dlaczego Arcypasterze wystawiają swoich wiernych na niebezpieczeństwo !?

Powrót do neoarystotelesowskiej etyki cnót. Philippa Foot i jej pojęcie dobra autonomicznie gatunkowo zależnego


Etyka

                    Wiek dwudziesty zapowiadał się ponuro. Wydawało się, że kartezjańskie spojrzenie na byt ludzki obejmie człowieka bezgranicznie i nie będzie on już miał powrotu do myśli arystotelesowskiej. Na szczęście stało się inaczej. Można powiedzieć, że krytykując deontologiczny sposób spojrzenia na etykę, rozważania Elizabeth Anscombe oraz Alasdaira MacIntyre odwróciły bieg wydarzeń współczesnej etyki cnót. Wielu myślicieli poszło właśnie w tym kierunku mając bardziej  na względzie dobro i kondycję sprawcy czynu, niż samą motywację i słuszność działania. Reprezentant arystotelesowskiego spojrzenia na czyn jest zadowolonym człowiekiem. Przede wszystkim chce żyć dobrze. Oznaką jego dobrego życia będzie dążenie do uzyskania harmonii motywów działania i obowiązków. Nie odczuwa on wewnętrznego konfliktu związanego z wyborem. Świadomie wybiera on takie działanie, które poprzez wychowanie (rola powtarzania czynu i przyzwyczajenia) wraz z aktywnym udziałem rozumu (właściwy osąd) staje się drogą do pozyskania dobra.  czytaj dalej

KIlka zdjęć z pielgrzymki do Rzymu w kwietniu 2014


123456789101112131415

Analiza psychologiczna środowiska marynarzy dalekomorskich ze szczególnym uwzględnieniem wartości osoby ludzkiej i jej godności według teorii Mieczysława Gogacza. Wstęp do etyki chronienia zawodu marynarza.


marynarz-125-cm-figura-reklamowa

„Człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa.
Nie może zrozumieć, ani kim jest, ani jaka jest jego prawdziwa godność,
ani jakie jest jego powołanie i ostatecznie przeznaczenie.”

Karol Wojtyła

               Niniejsza analiza oparta została na przesłankach historycznych jak i empirycznych. Każdy statek dalekomorski tworzy swoiste środowisko o wyodrębnionej specyfice społeczno-zawodowej. Marynarzem będziemy nazywać każdego członka załogi współczesnego statku morskiego, niezależnie od zajmowanego przez niego stanowiska. Marynarz będzie w naszym ujęciu wykonywał system spójnych i systematycznych czynności wynikających z jego nabytych umiejętności zawodowych, będących podstawą jego ekonomicznego bytu. Uwarunkowania społeczne i historyczne spowodowały, iż jest to w praktyce mężczyzna. Odsetek kobiet pracujących na morzu jest znikomy. I to właśnie marynarza mężczyznę będziemy tratowali jako właściwego reprezentanta tegoż zawodu. Nieliczne kobiety pracują na statkach krótko i z przyczyn biologicznych trudno im jest zaistnieć w tym środowisku. Etyka zawodu marynarza wymaga zdefiniowania osoby ludzkiej i wskazania jej norm postępowania. Będziemy w swych rozważaniach podążali za kryteriami, które określili Arystoteles i św. Tomasz. Mądrość i prawe sumienie jako decydujące w wychowaniu będą podstawą naszych rozważań. czytaj dalej

© 2010-2023 Dariusz Łaszyca. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie bez zgody autora zabronione
Projektowanie stron www Trójwizja